str. 98
kanóńer byu taki v'elgi i me zůapiú s tra vom i vb'uú me v kanon i výstrelmi azech do M'ichaúkov'ic přylecau i skoiícyůo i śe. (ib. II. 167). Ja, jak to zavše ciekavy, chciałem i na to popatřeé, leč jakiś ślepy kanonier, niech go tam dunder śviśńe, mysłąc, že ja lrała, nabił mnie do armaty i vystřelil. Ja tak leciałem, až tu přylecialeni i opoviadam varn, co się stało (Lud II. 171). I ja tyżta był; ale jagech sie opił, leżałeh na słomie. Im brakło kul, co sťřylali na vivaó, vziyni, vložyli mie z tom słomom do armaty. Jak střelili, ažeh tutak pryleciał (Ciszewski, Lud rolniczo-—górniczy 241 č. 7). Ják służył u Salamona i raz bili z kanónov i nabili mie i vystrelili, cok jaz tu (Zbiór VII. 39 č. 3). A na jike veselú był ji já, jádek i pył, ale śe sitko po brodzie mi lało a v gemb'e nic ńe było, a potymm'e nabyli do kanonu i vystřelyli mnom; lećalek i leóal, poty hek precky jazek na Dunajec prilećał. ji nabyłok se na jedne vyřbe i spadek śńej, ale cos kedy ta gałązka juz uostala ve mńe, ji musem nosić byu putyk ś ńej cło smeřči jaze Materyały antropol.-etnogr. III. D. II. 143—4.
Rek dostal se domů ještě jiným způsobem. I já tam byłem i já jál-em i piłem ź niemi, ale jak me kuchař vařachvia (vařečkou) chlasnął bez d . . ., tak i-ažem do Ceševa pryleciał (Kolberg Lud XIV. str. 18 č. 4 z Poznańska). Ja tez był drużbom na tęm veselú, alek źle taleře uoznośił i jak mie ten pán pacnąl, tak az tu zaleciał (Zbiór VII. 3. 63). Velice stručně: Mnie takže ješče nie uschlo, bo dopiero co z tí j biesiady vró-ciłem (Kolberg XIV. 27 č. 6). Ija byłem na veselú, ale mi pod językem było sucho — i pod nogom a piesek (Kolberg XIV. 231 č. 53). Ja też tam był i vidzial a ježli my nie vieřycie, to ješče mom piosek pod po-dešva (ib. 316 č. 84).
Nej obšírnější závěrečnou formulku se vsunutým motivem ze lživých povídek má jiná povídka z Poznaňská (Kolberg XIV. 93 a 94 č. 19). A já, jak bólem na tym veselú, takže mi dali kavál miésa, kavał placka, i najeść tyla, co mi moja duša ročyla. Oj jako to tam byla zbava na tem veselu dopiro, to jo nieumiem opoviedzieé tego. Zabrałem ja sie do domu, přyšedem do boru jednego. Siod'em jo sobie na środku boru, i od-počylem sobie. Oj, jak ja sobie zcajnuł ten pień mięsa v jedne reke, a teň štuk placka v drugą rękę, z tego veselá co mi dali — to já jak zaczón obrabiać ten kus mięsa i ten kaval placka, to óź. sie z gęby kuřylo. Vięc j achali dvóch viniařy z vinném; im się konie zmęoyły i strudzone byly, chcieli je papasać, ale vody nie mieli. Ano pytám ich sie: moji panovie, čego vy šukácie ? A óni poviedzieli: do polania obroku dla koni vody. Ja kulavy, ja żem zlapal dva veborki, jak pójdę po vode, to ázem sie kulał po nio z temi veborami. Ja jim trynius (přyniósl) ty vody, óni koniom obrok polali aż vode vyláli. Natočyli mi za to veborek vina ci viniaře, i potem konzali mi pilnovac tego vinna i tych brykóv v boru. Mnie to vinno zasmakovalo, tak, že já sobie chcieł ješče veborek tego vinna utočyc, a to vinno jak leci tak leci, nie potrafiłem bečky zasrubovac. Ten vebiorek musiałem pomalu ćpić z tym vinném i takže uciekać do boru, bom ich sie bójol. Přyšeďem v jedną topil vielka i chciałem się tam ukryć między tą třcinna, tak, že ja vpód v te topiel ož pod syję. Přyšed levivilčyca. Chciół mnie lev tam zežryó, (h)ale odešed, bo mnie vilčyca odbroniła. Tak ja sie złapał